Maskowanie, maski kobiece. Co ratują? Co niszczą?

O jakim maskowaniu tu mówimy? Jak się to ma do lęku? 

Kolejny temat rzeka. Maskujemy siebie ale też nam są maskowane pewne tematy.

Na przykład od dzieciństwa są nam opowiadane pewne kłamstwa na nasz temat, w taki sposób, że wiedziałyśmy czego się od nas wymaga jako kobiety, w najpierw dziewczynki.

Ta opowieść snuje się w nasze umysły wprost i nie wprost, słownie i bez słownie.

Powstaje więc system wierzeń i przekonań o nas samych, w nas samych, w efekcie których nasze prawdziwe JA WIE, że musi się głęboko schować i nie być rozpoznane.

Stopniowo produkujemy nieświadomie system ego, który chroni nasze najgłębsze, prawdziwe JA.

Gdy więc będę mówiła o naszych maskach, mam na myśli pieczołowicie, misternie utkane systemy samoobronne, gdzie na pierwszym miejscu jest:

·       Przetrwanie ·       Bycie nie odrzuconą ·       Pragnienie bycia zaakceptowaną ·       Bycie uznaną za wartościową, ważną

Szybko (biorąc pod uwagę obniżający się obecnie wiek dziewczynek do np. 6 lat, uważających, że są za grube), dołącza się coraz dłuższa lista oczekiwań społecznych (mizoginistyczno-patriarchalnych w dużym stopniu) mówiących, że mamy:

·       Zaspokajać widzom /obserwatorom estetyczne doznania przyjemne, obecnie poprzez bycie szczupłą, najlepiej chudą, piękną, miłą, usłużną.

·       Mocno rozebraną? (preferowane ubrania do ciała, mocno pokazujące ciało, uznane za sexi).

·       Ze śliczną buzią, włosami, bez zmarszczek (chirurgia „estetyczna” rozwija się jak szalona i obejmuje coraz młodsze dziewczyny, np. operacje piersi dla 18 latek, botox dla nastolatek itd.)

·       Masz pozostawać młoda, śliczna, szczupła.

·       Masz nie sprawiać sobą kłopotu – kłopotem jest gdy zgłaszasz coś w swoim imieniu, w ramach swojego rozeznania czy decyzji lub nie współpracujesz z systemem w/w przekonań, nie dostosowujesz się do pisanych i niepisanych pomysłów jaka masz być, żeby być „poprawnym” i „dobrym” człowiekiem (czyli poprawną kobietą ale bez pełnych praw człowieczych= męskich)

·       Masz jako osoba dająca, nie zajmować się swoimi potrzebami, nie zgłaszać na przykład pomysłu o podzieleniu obowiązków z partnerem, a nie przypisaniu kobiecie gotowania, prania, opieki nad dziećmi (szkoła, emocje, ubrania, wywiadówki, występy etc.) podczas gdy oboje pracują na tzw. etaty (nagrywałam na ten temat w podcaście w odcinku:” Siad dziewczyny! Tu mizoginia.”)

Maski, które rozwijamy, są więc zbiorem:

·       Zachowań

·       Myśli

·       Przekonań

·       Obrazów

·       Odczuć z ciała i mowy ciała

·       Wyborów i decyzji

·       W/W rozwijamy przez całe życia w sposób nieświadomy, które zrastają się z nami i wydają się być nami.

Koszt? Odcięcie części siebie, co owocuje lękiem.

Są mechanizmem obronnym.

Próbują nam pomagać istnieć i funkcjonować w świecie podwójnego wiązania , podwójnego Nelsona zakładanego na nasze umysły i ciał.

Kłamstwo na nasz temat ma wiele ważnych ról społecznych ale tu mówimy o zakłamaniu o większej, wielkiej skali, na temat większej części społeczeństwa na świecie.

Skłania to do życia podwójnym życiem, życiem w ukryciu.

Maski to nasze mechanizmy obronne. Pomagają przetrwać.

Nasze prawdziwe JA, nie może się ukazać nawet nam samym, gdyż budzi lęk, nie jest pożądane przez nasze otoczenie.

Na języku polskim miałam taki przekaz od nauczycielki- wprost, bez owijania w bawełną: nie będziemy się tu zajmować tym co wy myślicie. Będzie podawana wiedza do przyjęcia. O coś takiego chodzi- Ty ze swoimi prawdziwymi potrzebami, myślami, uczuciami nie jesteś ważna.

Masz się schować.

Nie być. Jeśli rodzina w sposób intensywny dołączy się do tego komunikatu obecnego w szkole, w TV, w polityce i religii- bo jest przemoc psychiczna/fizyczna, to nasze prawdziwe JA emigruje z nas na długo, aż do czasu podjęcia psychoterapii na przykład, kiedy to powoli, możemy odzyskiwać pofragmentowane własne kawałki, pozamieniane ma objawy cielesne, a tak naprawdę psychosomatyczne, lęki, depresje, zaburzenia odżywiania.

Masz różne części, elementy obronne, które funkcjonują jak mogą, starając się utrzymywać zwiewną lub pozorną równowagę, do czasu pojawienie się trudnego do zignorowania cierpienia czy pytania o sens własnego życia.

Bardzo mi pasuje podejście na temat wewnętrznej rodziny, która powstała w naszym wnętrzu  i działa cały czas, żeby nam pomagać, nawet jeśli jakaś część wydaje się nam dokuczać, to może się okazać, że chroni nas przed czymś dużo trudniejszym w nas. To jest do odkrycia i zaproszenia!

Wszystkie nasze części wewnętrzne są mile widziane, bo są nasze i pracują dla nas od dzieciństwa. Niektóre potrzebują być zwolnione ze służby, bo wielu latach.

www.istotapoznana.pl

 

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Spodobał Ci się wpis? Proszę, podaj dalej. Dziękuję!

Scroll to Top