Moja historia
Od kiedy pamiętam było we mnie wiele pytań o ludzi i świat oraz entuzjazm, podczas odkrywania odpowiedzi na nie. Pytania dotyczyły świata – jak działa, jak w nim funkcjonować, jak inni to robią w różnych kulturach, religiach.
Pamiętam ekscytację, gdy wchodziłam do biblioteki, zapach książek, ciszę, która unosiła się nad przesuwającymi się wzdłuż regałów ludźmi, a także ciekawość z jakimi nowymi przygodami do przeczytania wyjdę, jak zmienią mnie te książki, gdzie odnajdę kawałki siebie…
W szkole pełniłyśmy z przyjaciółką rolę straży, chroniącą słabszych (treningi aikido i karate – a jakże – przydały się, a przemocowcy-rówieśnicy bali się nas). Była też fascynacja jazdą konną – choć okraszona lękiem, była super.
A propos lęku… właśnie… Teraz wiem, że nie był wtedy nazwany, ale był i cisnął. Ucisk w brzuchu i ograniczenie, jakie dawał, miało miejsce. Potem pracował sobie skrycie i napinał, produkując negatywne myśli. Zdecydowanie brakowala wtedy wiedzy o osobach wysoko wrażliwych.
Ponieważ wypierałam mój lęk, żyłam jakby go nie było, bez większego kontaktu z emocjami. Nie słyszałam o nich w zbyt wiele, a mimo występów w szkole muzycznej, nikt nie zająknął się jak sobie radzić z tremą. Umierałam więc ze strachu za każdym razem, kiedy zaliczałam liczne egzaminy w podstawowej i średniej szkole muzycznej w formie koncertów. Tę traumę nazwałam naprawdę dość niedawno!
Temat kobiecości był wtedy nieobecny, a mnie tak bardziej interesowały różne wyzwania do podjęcia. Część mnie była więc nieobecna (stąd moje niepokoje, które wówczas odczuwałam ). Na studiach medycznych kontynuacja odcięcia od swojego prawdziwego ja kwitła. Nauka, nauka, nauka w ilości nie do ogarnięcia. Czy to jeszcze jestem ja?
Szybko, pojęłam, że to psychologia, psychoterapia mnie interesuje i rozpoczęłam naukę w tym kierunku w Krakowie. I tak zaczęło się dziać…
Własna psychoterapia w paradygmacie psychodynamicznym i jungowskim, szkoła psychodramy, wiedza jaka płynęła z zajęć i własnych doświadczeń to było to… pojawiła się masa snów, które uczyły mnie o mojej istocie, dotąd nie poznanej. To były prawdziwe podróże Bohaterki!
Gdy dodałam wiedzę i praktykę ze świata wiedzy o człowieku, o ciele i psychologii z zakresu ayurwedy, wiele spraw wskoczyło na swoje miejsce.
Poczułam znowu kontakt z małą Basią, która była na lata zapomniana, pogrzebana pod zadaniami do wykonania,, nie wypuszczona na wolność… Potem było zaufanie swojej intuicji i znalezienie się w Kręgach Kobiet i to było kolejne narodziny mojego Prawdziwego Ja – fizycznie, duchowo i emocjonalnie.
Nigdy bym nie dotarła do obecnego momentu, do tego kim jestem teraz bez moich mentorek, terapeutek, analityczek, autorek wspaniałych książek, w których uwzględniły psychologię kobiecą oraz ludzi z grup, w jakich brałam udział.
W dużej mierze były to kobiety, bo takie ważne było bycie przez nie zobaczoną, zrozumianą i akceptowaną bezwarunkowo, co dodało wiatru w żagle w drodze do poznania siebie. To nie jest jednak droga do odbycia w samotności.
Dzisiaj, po wielu latach zdobywania wiedzy i pracy ze sobą, kiedy nazwałam i przede wszystkim uznałam wszystkie swoje uczucia, dostrzegłam i scalam swoje wszystkie “odcięte” części i nadal je zapraszam do siebie, a także na codzień integruję swoje kobiece i “męskie” pierwiastki, inaczej mówiąc przesuwam się się na kontinuum swoich cech i zasobów, a także pomagam innym kobietom w przechodzeniu ich Podróży Bohaterki.
Mogę towarzyszyć Ci w przygodzie życia, ku obfitości przeżywania siebie, gdzie, jeśli jest jakiś lęk przed byciem prawdziwa sobą, to jedynie życzliwie informuje i uczy, a nie ogranicza.
Pójdźmy tam, gdzie rozwiniesz swoje piękne kobiece skrzydła i zdecydujesz jaki będzie to lot i dokąd. Wyrusz ze mną w tę podróż i stań się Istotą Poznaną…